niedziela, 8 maja 2011

Dzień Czwarty

Od samego rana żona chodzi zła i powiedziała żebym się zastanowił czy to ma sens . Prawdę powiedziawszy to chyba ma rację taka drastyczna dieta to nie dla mnie . Zresztą nie wiem czy ktoś by  wytrzymał takie tortury. Kierunek sklep po świerze bułeczki i pyszną szyneczkę , albo nie dziś na śniadanie zrobię sobie smażoną z cebulką kiełbaskę , moja rodzina też niem nic przeciwko. Nareszcie normalny obiad jak za starych dobrych czasów , kotlecik ziemniaczki to jest to co lubię . Na wieczór zapowiedzieli się szwagierka z mężem na grilla i piwko . To nazywa się życie . Ten etap odchudzanie mam za sobą i myślę że dobrze zrobiłem niech ten mądry pan dietetyk sam się tak torturuje , ale on nie wygląda na takiego co by stosował to co zaleca innym nie miał by takiej nadwagi. Cwana bestia sam nie stosuje a innych by odchudzał i jeszcze zarabiał na tym .
Na marginesie jak zaczynałem to myślałem że do soboty wytrzymam ale życie pokazało że nawet tyle nie .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz