sobota, 7 maja 2011

Dzień Drugi

 Piszę więc się obudziłem żywy ale co to za życie w brzuch mi burczy , nogi mnie bolą , a co jest najgorsze to że nie mogę usiąść bo po jeździe na rowerze boli mnie tyłek .
 Nareszcie śniadanie ale o zgrozo znów ciemne pieczywo i jakaś drobiowa wędlina o smaku papiery toaletowego i to tego taniego . Jedyne urozmaicenie to zamiast sałaty na kanapkach mam zielonego ogórka . Reszta bez zmian . Jestem ciekawy czy ten co wymyślił taką dietę też jada tylko to i nic innego . Żeby nie zwariować i nie myśleć cały czas o jedzeniu biorę się za sprzątanie garażu , szkoda  że nie zostało tam choć jedno piwko, ale niestety nic nie ma . Jakoś wytrzymałem do obiadu ale co to za obiad barszcz z uszkami ale zamiast mięska w uszkach jest kapusta , do tego gotowany kalafior i woda mineralna . O jeździe na rowerze nie ma dziś mowy nie dam rady usiedzieć na siodełku , zostaje spacer. O godzinie 18 kolacja i dziś może posiedzę trochę przy kompie i poszukam czegoś lepszego bo na tej diecie to ja chyba nawet tygodnie nie wytrzymam . Nie znalazłem nic co by mnie zainteresowało bo albo diety cud a ja w cuda nie wierzę albo podobne tortury jakie serwuje mi moja żonka . Idę spać .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz